Dzień 15 - środa 9 lipca 2003

RoGaj Kasia
Środa… Dzień zmian. A zaczęło się już wczoraj! Oleczek był jakiś milczący, chociaż dalibóg to on normalnie zaczynał pogaduchy. Wczoraj nie odpowiadał mi na pytania, albo odpowiadał… pisemnie. No! Każdy ma prawo mieć gorszy dzień, nawet Oleczek. Maryla też jakoś dziwnie nadawała… Wieczorem zadałem pytanie o interesującą mnie książkę tym razem ustnie. Była na biurku Olusia, ale po moim pytaniu przeniósł ja do pokoju Maryli. Stwierdziłem, że wezmę ją jutro. Okazało się to niemożliwe, bo… Oleczek i Maryla wyjeżdżali. Dalibóg, mam sklerozę, ale nie aż taką. Gdzieś na początku Maryla mówiła o SŁUŻBOWEJ podróży na Florydę – badali tam jakiś most. Okazało się, że jadą nad… Niagarę, a potem na dziesięć dni na Florydę. Tak długi służbowy wyjazd? Zresztą, obydwoje są już dorośli, a ja po prostu jestem zbyt otwarty. Wziąłem książkę i musiałem jeszcze wysłuchać stwierdzenia, że książka jest u najlepszych specjalistów od mostów a potem instrukcji obsługi – nie wolno jej pod żadnym pozorem wynosić z pokoju na uniwerku. Jestem cierpliwy, bardzo cierpliwy, ale dziwnie zaswędział mnie palec u prawej nogi! Oleczek miał ciężki dzień, bo męczył się z… Mechaniką Budowli. Cóż… Ma język i mógł zadać pytanie. Ja w listopadzie „poniżałem” się i z lenistwa pytałem się o różne szczegóły ABAQUS’a. Jak widać nadmiar ambicji może być szkodliwy! Nie pomogło nawet Olusiowi werbalne dopieszczenie Dorian z Biura Dekabana – powiedziała mu, że wygląda z roku na rok coraz bardziej po amerykańsku. Zachowuje się też coraz bardziej… odmiennie niż ja. Amerykanizuje się? Cóż… Bezpowrotnie straciłem kolegę z wydziału? A czy można stracić coś, czego się nigdy nie miało? Przypomina mi się czas, gdy usiłowałem pomóc Markowi L. Rozmowy z Oleczkiem i Stanleyem porysowały mi nieco szkliwo na zębach… Było, minęło, może nie wróci?
Teraz czekam na kontakt z Luzem, a potem kicam posprzątać norkę, bo dostaję eksmisje z okazji przyjazdu Marzenki. Oczywiście dla mojej wygody i komfortu, bo ja kocham pakowanie się! A jak nie kocham, to pokocham i wprawię się nieco. Słowo Szefa Andrzeja jest dla mnie rozkazem (wahałem się, czy nie użyć słowa świętość, ale zostawmy to na inne okoliczności!!!) Może szybciej pójdzie praca nad publikacją z Pascal’em?
Dziś odbyłem kurs Adobe. Prowadziła go Kelly z AGI Training. Hmm… Tak sobie myślę, że to kolejny wskaźnik, jak daleko jesteśmy za Stanami! Tu kobietka dobrze żyje z tego, że uczy oprogramowania. A cóż ja mam z tego, że znam bardzo dobrze różne oprogramowanie? Nie ma na to jeszcze???) rynku w Polsce. Czy doczekam się? Polecam stronkę firmy! Jest tam nawet miejsce, gdzie można dokonać oceny prowadzącego kurs. Pełen profesjonalizm! Był nawet do DARMOWEGO kursu lunch. I kto za to wszystko płaci??? A na kursie były przede wszystkim… Sekretarki, Dziekan i ja. Ciekawy skład, co nie?
Żeby nie było, że jestem jakimś publicznym wrogiem Oleczka (jeszcze przeczyta to ktoś ze sprężynek i będę miał przerąbane po powrocie do Wasiawki…) zgadzam się z nim w jednym – znani nam młodzi doktoranci nie są „żądni wiedzy”. Oleczek oczywiście widzi ich w bibliotece pochłaniających książki i zgłębiających różne robaki. Nie każdy musi i może, a poza tym… Zrobi się tłok. Mówiłem o kursie, wzruszyli ramionami. Może oni po prostu już wszystko wiedzą i nie muszą ani do biblioteki ani na kurs…
Kasi połówka pusta, bo... zamknęli jej przed czasem... pocztę z dostepem do Interka!