Dzień 10 - piątek 4 lipca 2003

Wycieczki dzień 2
Zaczęliśmy od dziennego zwiedzania Charlevoix. Powtórzę nocną opinię – ładna mieścina, choć przewodnik marudził, że przesłodzona.
Kolejny przystanek to było Petoskey. Nie powiem, śliczniusie… Zaparkowaliśmy nad samym jeziorem i uczciliśmy 4 lipca… lodami. Mała porcja była jak nasza, polska wielka. American Size…
Byliśmy także na kawałku meczu baseballa. Nadal nic nie rozumiem z zasad gry…
Kolejny punkt programu to był most Mackinaw. Robi wrażenie! Stalowe pylony, półtorej mili długości… Przejazd… 2.5 dolara. Po drugiej stronie, na Upper Peninsula znowu zaliczyliśmy piaszczystą plażę. Nie było kąpieli, bo woda była raczej zdecydowanie zimna.
W drodze powrotnej przez most udało nam się zaparkować w takim miejscu, że mieliśmy niezła inżynierską sesje fotograficzną. Mostek jest obfilmowany i obzdjęciowany!
A potem… Potem 350 mil do domu. Jechaliśmy z małymi przerwami na kawki i… następstwa kawki ponad pięć godzin. Stany są jednak spore…
W domciu – obiadek i pakowanie. No i obawa, żeby nie zaspać!